czwartek, 3 grudnia 2015

CHAPTER FOUR

   Udało mi się wynająć małe mieszkanie nieopodal centrum Londynu. Jestem kelnerką w pewnej knajpie. Zarobki może nie są jakoś bardzo zachwycające, ale wystarczają mi na życie. Właśnie jadę do pracy, gotowa na wszystko co ma przynieść dzisiejszy dzień. 
   Kiedy już jestem na miejscu zakładam czarny fartuch  i idę przyjmować zamówienia. Podchodzę z uśmiechem do pary młodych ludzi, którzy siedzą przy stole kompletnie w siebie wpatrzeni.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc?
- Na razie poprosimy dwie szklanki wody. - Zapisuję zamówienie i idę nalać wodę. Nagle czuję, że ktoś klepie mnie w tyłek. Odwracam się i bez zastanowienia otwartą dłonią uderzam w twarz mężczyznę.
- No nieźle, tego się nie spodziewałem. - Pierwsze co rzuca mi się w oczy to jego czerwony policzek. Dopiero potem dociera do mnie, kogo właśnie uderzyłam.
- To ty? - Mam ochotę zgrzytnąć zębami. - Mike, przysięgam, że cię zabiję.
- Uważaj, to groźba karalna. A nawet jeśli... Było warto. - Błyska swoimi idealnie białymi zębami. Nagle do pomieszczenia wchodzi mój szef.
- Czy jest jakiś problem? - pyta Mike'a, kompletnie mnie ignorując.
- Ach nie, po prostu zachowałem się trochę nieodpowiednio. Przepraszam - mówi, patrząc na mnie ze skruchą.
- W porządku. Wracaj do pracy - mówi, patrząc na mnie groźnie. No tak, gość klepnął mnie w tyłek, a ja jeszcze powinnam być wobec niego sympatyczna i bez niczego go obsługiwać. Jeszcze czego?
   Ten dzień był dość ciężki, więc postanawiam pobiegać po pracy, by się zrelaksować. Biegnę truchcikiem przez park, podziwiając drzewa i resztę otaczającego mnie świata. W pewnym momencie wpadam na coś twardego i się przewracam.
- O kurcze, przepraszam bardzo. Zamyśliłem się i cię nie zauważyłem. - Widzę wyciągniętą przed siebie dłoń i z wdzięcznością ją przyjmuję.
- Nie szkodzi, mam ten sam problem. Zawsze , gdy biegam jestem bardzo zamyślona.
Uśmiecha się do mnie nieśmiało i patrzy mi prosto w oczy. Muszę przyznać, że są wyjątkowo ładne. Ta głęboka zieleń jest wyjątkowo hipnotyzująca.
- Nic ci się nie stało, kiedy upadłaś?
- Nie, oprócz tego, że trochę boli mnie tyłek nic mi nie jest. - Spodziewam się, że odpowie mi coś głupiego typu, że mi pomoże z tym problemem, ale na szczęście okazał się dobrze wychowany.
- To akurat szybko powinno przejść. - Widać po nim, że ledwo się powstrzymuje, by nie wybuchnąć śmiechem. - A tak poza tym to jestem Drake. - Po raz drugi dzisiaj wystawia do mnie dłoń, a ja ją ujmuję z uśmiechem.
- A ja Ashley, miło mi cię poznać.
- Piękne imię dla pięknej dziewczyny - mówi i obdarowuje mnie szarmanckim uśmiechem. Czuję jak moje policzki stopniowo zaczynają płonąć. Z zafascynowaniem przyglądam się jego mokrej szarej koszulce i rysującym się pod nią mięśniom.
   Kiedy wracam do swojego mieszkania idę prosto do łazienki, by wziąć prysznic i zmyć z siebie wszelkie stresy i brudy dnia. Czuję jak ciepłe strumienie wody delikatnie spływają po moim ciele, odświeżając je. Uwielbiam to. Nie wiedzieć czemu, nagle moje myśli podążają w stronę poznanego dzisiaj Drake'a.
   Potem jeszcze długo rozmawialiśmy na różne tematy i bardzo dobrze nam się spędzało razem czas. Chłopak zaproponował, że odprowadzi mnie do domu. Skorzystałam z jego propozycji bardzo chętnie i na moment zapomniałam o wszystkich swoich zmartwieniach.
    Po wzięciu kąpieli zamierzam od razu iść spać, ale najpierw postanawiam wrzucić przepocony dres do pralki. Nagle zauważam jakiś kawałek papieru wystający z kieszeni mojej bluzy. Zaskoczona zauważam, że jest to numer telefonu, a pod nim notatka: ,,Gdybyś kiedyś miała ochotę pobiegać wspólnie ze mną, to zadzwoń.'' Przez dłuższą chwilę zastanawiam się co zrobić, aż w końcu wkładam kartkę pod poduszkę.